Film naprawdę chwycił mnie mocno za serce i nie chce puścić. Mimo tego, że nie do
końca rozumiałam słowo w słowo co mówią aktorzy (oglądałam z angielskimi napisami),
to byłam naprawdę pod wrażeniem. To co tam Hardy robił to jest po prostu, jakby to
powiedział Michał Piróg f*cking amazing great. On rzeczywiście umie zawładnąć sceną.
Umie tak zagrać, że nawet nie trzeba słowo w słowo rozumieć co mówi, bo gra nie tylko
słowami, ale i CAŁYM sobą. To jest po prostu piękne. Nawet nie musiał się w ogóle
odzywać. I tak rola byłaby świetna Szkoda, że nigdy (z tego co wiem) nie zagrał
niemowę ze zawaloną przeszłością (bo takie role naprawdę mu wychodzą, gorzej radzi
sobie z bezbarwnymi postaciami i, że tak ujmę, z graniem w pełni normalnych osób).