Zupelnie nie rozumiem, co rezyser mial na mysli tworzac ten film. Wszystkie postacie sa tam jakies takie bez wyrazu. Z Charlotte zrobiono idiotke, z Mirandy ciepla kluche, z Samanthy prostaczke, tylko Carrie pozostala taka jak zwykle czyli antypatyczna i niemila.
O co w tym filmie w ogole chodzi? Dialogi juz od samego poczatku sa idiotyczne, sceny ze slubu sa wrecz zenujace. Dlaczego panie epatujace bogactwem na kazdym kroku, ktore ubieraja sie u najlepszych projektantow i przebieraja sie po osiem razy dziennie, nagle nie moga sobie pozwolic na oplacenie apartamentu w hotelu? I o co kaman z tym przebieraniem sie co piec minut? Serial mial w sobie pewna autentycznosc i milo sie go ogladalo, kazda z pan miala wyrazista osobowosc, a tutaj to jest zupelne dno. Wszystko kreci sie wokol infantylnych problemow Carrie, ktora, umowmy sie, jest najgorsza postacia ze wszystkich.