w konfrontacji z bełkotem tytułowego bohatera pozostałe postacie są równie bezradne jak widz próbujący doszukiwać się w zaprezentowanym mu pieprzeniu jakiegoś drugiego dna, którego nie widać, bo po drodze do niego jeszcze parę metrów mułu. w rozkładaniu mądrości i dowcipu filmu na czynniki pierwsze ma pewnie pomóc jego medytacyjny klimat, jednak u mnie wywołał on jedynie płaskodupie. wyciągnięty do granic możliwości tajming tego dzieła bezlitośnie obnaża jego słabość – udawanie. portman udaje, że jest brzydka, dzieciak udaje, że chodzenie z otwartą japą znamionuje wewnętrzne rozterki, gordon - levitt udaje, że wie, o co kaman, a scenarzysta i reżyser w jednym – że tworzy nietuzinkowy obraz. skompletowany tu gabinet osobliwości z gracją B-52 tłucze na śmierć wątły przekaz filmu, który w – słusznej – obawie o stan percepcji widza został wprost wyłożony w niemalże wizjonerskim finale.
Też dołączam się do negatywnych opinii (niewielu). Film chaotyczny i nieprzemyślany. Brak tu zupełnie jakiegoś tła, innych postaci, osadzenia ich w tym mieście. Początek strasznie monotematyczny, chłopak wpadał tylko na Heshera i na tego który go gnębił...i tak cały czas.
Od razu było wiadomo jak skończy się historia z Babcią.
Scena pogrzebu już doprawdy fatalna i żenująca.
Zachowanie rodziny do której wprwadza się obca osoba też zadzwiajace O_o
Joseph Gordon-Levitt fajnie zagrał tą postać, bardzo lubię tego aktora (polecam film CEGŁA)...ale nawet on nie dał rady pociągnąć tak fatalnego scenariusza.
Zgadzam się z powyższymi opiniami. Film ocenilem na 5/10 bo jednak aż tak fatalny nie jest. Ot, co średnie kino, spodziewałem się czegoś o wiele lepszego.
"Zachowanie rodziny do której wprwadza się obca osoba też zadzwiajace" - też na pocątku się dziwiłem, a potem po prostu było widać, że po śmierci żony/matki rodzina się całkowicie zdemoralizowała, szczególnie tata.
Człowieku rozbawiłeś mnie na cały dzień. Wyżej też skomentowałem ten film, że jest beznadziejny hehehe.
Ja w ogóle nie rozumiem sensu filmu, może jestem głupi, ale dla mnie scenariusz tego filmu jest chaotyczny i do końca nie wiadomo, co chciał nam autor przekazać, chyba, szczerze mówiąc, to nie oglądnąłem tego filmu do końca, zostało mi 15minut, bo już usypiałem:)
Po części się zgadzam, jednak mi bardzo podobała się postać grana przez Natalie, nie odczułem żeby przez chociaż chwilę udawała. ;) A co do Gordona, to ciężko u takiego typa szukać kwiecistego języka czy filozofowania na poziomie buddyjskiego mnicha, mimo to mnie do siebie również przekonał.
Dla mnie rola Portman to wielkie rozczarowanie, moim zdaniem niektóre jej aktorskie wybory to jakaś kpina i niestety ta rola do takich należy. Miałam wrażenie że jej postać to 12 letnie dziecko a nie dorosła kobieta.....no chyba że taki był zamysł ale ja tego nie kupuję. Najsłabsze ogniwo w filmie. Równie dobrze tą rólkę mogła zagrać jakaś debiutantka bo Portman nic nie wniosła.
Gdyby zatrudnili debiutantkę nie przyciągnełaby widzów jak Portman. :)
Szczerze to obejrzałbym ten film jeszcze raz, bo nie wszystko z niego pamiętam.
Chyba nie mogła być to inna osoba jak Natalie. Sprawdziłem z ciekawości, ona jest również producentem tego filmu.
Jennifer Lopez np wyprodukowała "Chłopaka z sąsiedztwa", i również w nim zagrała. "Hesher" to w porównaniu do niego arcydzieło. :)
Ok, tylko że po Portman spodziewać można się czegoś więcej, zaś Lopez niech pozostanie lepiej przy śpiewaniu i tańczeniu bo to jednak o niebo lepiej jej wychodzi.
Są opinie że śpiewać też nie potrafi. Do końca się z tym nie zgadzam, lubię jej "If you had my love" ale to stara szkoła. W filmie okazuje się że grała obok Afflecka i Liv Tyler w "Dziewczynie z Jersey" który raczej pozytywnie kojarzę, ale że Jeniffer tam grała ? Nie powiedziałbym, a jednak. :)