Nowy film z jaszczurem i małpą generalnie przyjemny, niemniej wciąż filmidło z 2014 jest zdecydowanie królem tego uniwersum. Tam było czuć potęgę i niemal apokaliptyczność mocy Wielkiego Gada oraz wydarzeń z tym związanych. Było go mało, ale jak się pojawiał to były prawdziwe ciary. W nowym filmie Gada jak i oczywiście Małpy jest znacznie więcej, ale wydarzenia są tak jakby bardziej przyziemne, kolorowe i niekiedy po prostu absurdalne do granic możliwości. Szanuje koncept, bawiłem się dobrze, ale jednak wolę te 8 minut Poważnego Gada z 2014.
lubie pierwszy film. oszczedne szczucie godzilla robilo robote i pozwolilo na prawdziwa eskalacje w finale. ten tez jest spoko, kolorowy absurd ladnie lezy na pojedynku pieknych stworzonek niepokojonych przez ludzi.
Pitolicie - pierwszy film to nie był film o godzilli tylko o ludziach uciekających przed godzillą. Także przestańcie ssać wzajemnie swoje końcówki.
100% racji. Jedynka była klimatyczna, przywoływa atmosferę "Szczęk", Godzilla nie była często na ekranie, ale jego obecność była mocno wyczuwalna. "Godzilla" z 2014 to wielce niedoceniona perełka! Ten film to fajerwerk efetów specjalnych, taki popkornowy zabijacz czasu który dostarcza sporo frajdy.
tu też jest motyw ze szczęk jak godzilli przyczepia sie do ogona kawalek statku i ciągnie go za sobą po powierzchni.
Wiem, zauważyłem, jest też mrugnięcie okiem w kierunku fanów "Zabójczej broni 2".
pod koniec filmu, Kong nastawia sobie bark trochę jak Mel Gibson w zabójczej broni
https://www.youtube.com/watch?v=BGBLBAiqafE
Nigdy bym się nie spodziewał, że kilka lat po premierze będę uważał Godzille z 2014 za w sumie niezły filmy. Mało tego. Nigdy bym nie przypuszczał, że Pacific Rim będzie praktycznie arcydziełem w swoim gatunku jak się patrzy na to co nam serwują w podobnych klimatach od kilku lat.
Wystarczy przejrzeć sobie forum FW Godzilli z 2014 i dominującym zarzutem jest to, co Ty uznałeś za plus. Czyli czas ekranowy Godzilli. Wtedy był mega ból dupy że "to film o Godzilli bez Godzilli". Teraz na opak. Było mało rozwałki i oszczędnie dozowana Godzilla - źle. Jest dużo rozwałki - też źle. No ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Każdy ma swój gust. Dla mnie najlepszy był KOTM z 2019.
dokładnie... KOTM było nawet gorsze od GvK, które jest po prostu pastiszem gatunku. Nabijają się ze wszystkiego jak dla mnie, a poziom absurdów to normlanie jakby zawiewało z japońskiego anime. Ten film jest tak zły, że aż dobry, bo odczuwa się zażenowanie potworne tym co się dzieje na ekranie, ale żeby jakoś zębami zgrzytać to nie koniecznie, a na KOTM zęby bolały.
Jeszcze nie widziałem GvK ale KOTM to był jeden z najgorszych blockbusterów jakie oglądałem. I pomyśleć że Godzilla z 2014 była taka fajna.
KOTM to najbardziej japoński, z nie japońskich filmów o Godzilli, dlatego jest tak trudny w odbiorze dla przeciętnych widzów. Jeśli nie znasz oryginalnej Godzilli, nie odnajdziesz się w tym filmie. To jest czysty, wymarzony fanserwis. Dla mnie jest to po prostu orgiastyczne przeżycie, na które czekałem całe lata, od moich pierwszych seansów Godzilli w TV.
Oj tak, KOTM doceniam coraz bardziej, ale to nie znaczy, że nie zależny mi na pozostałych filmach Monsterverse. Każdy z nich przedstawia inne spojrzenie na Godzillę i potwory. Co jest wprost cudownym doświadczeniem. Dlatego kocham całą serię Monsterverse, na równi z Heisei.
Ale jak sam to dobitnie zaprezentowałeś, ludzie to często chorągiewki oraz zwykli świadomi lub nie, hipokryci, którzy będą dodawać swoje trzy grosze, nawet do tego, czego nie rozumieją. Dlatego też ta franczyza nie jest tak popularna, ponieważ była tworzona przez ludzi o zupełnie innej mentalności, niż Europejczycy czy Amerykańce. Odważę się na stwierdzenie, że Godzilla to po prostu pewnego rodzaju stan umysłu nie dostępny dla szerokich mas.
Ja nigdy nie oceniam filmów z MCU czy innych uniwersów, których nie jestem fanem, choć je oglądam.
Godzilla z 2014 to jest taki badziew i obraza w stronę widza, że to jest zapewne jeden z najgorszych monster movie, jakie widziałem. To tam pojawiał się Godzilla - jego noga wchodzi w kadr i cięcie - przechodzimy do kolejnej sceny, w której nie ma Godzilli.
No i tyle tych ludzi tam łaziło bez sensu i bez kredensu, tutaj też ludzie nie mają sensu a ta ekipa Millie Bobbie Brown irytuje spektakularnie, ale mniej czasu ekranowego dostali.
Fakt faktem, że jakieś te walki mniej mocarne, budynki są z tytanu, a ujęcia nie są tak artystyczne, ale całościowo, o wiele lepiej się to ogląda, gdzie tylko 45 minut trzeba czekać aż film się zacznie, no to jest w miarę spoko wynik. Idiotyzmów jest tu pełno, a ten w finale z flaszką no to parodia istna, ale tak całościowo, to przeciwnicy lepsi niż w pierwszej części, no i walk więcej, o niebo lepszy film.
Oni tak zrobili z premedytacją, widok Godzilli by nam sie już do 3 częsci już przejadł.
Pamiętajmy też, że każdy z tych filmów prezentuje w inny sposób Godzillę. I według mnie jest to bardzo dobry zabieg. Godzilla 2014, KOTM czy teraz GvK to zupełnie inne spojrzenia na tą postać oraz potwory i ludzi, którzy go otaczają. Dla mnie jest to znacznie lepsze rozwiązanie, niż całe MCU razem wzięte.
Pierwsza część była nudna jak flaki z olejem w dodatku za mało Godzilli w tym filmie było.
Choćby srały skały, żadna z kolejnych (infantylnych) "części" Godzilli nie ma podejścia do G Edwardsa. Kong jako stand alone movie jest spoko, próba połączenia jednego z drugim, czyli KOTM i to coś, to rzyg i obraza dla widza. Nic dziwnego, że Gareth uciekł z tego "uniwersum". Przykład na to, jak"wizja" fanów może pogrążyć temat na lata. Ech, gówno, gówno, gówno...